piątek, 13 maja 2011

Maraton

Prawie miesiąc minął od ostatniego posta, no ale mam nadzieję, że wreszcie uda mi się zabrać do pisania.
Ciężki to był czas, ale za to bardziej owocny, niż nie jeden "lekki czas".
Zaczęło się od mojej choroby, która kilka dni po mnie, dopadła moją żonkę. Kiedy wydawało się, że już po wszystkim rozchorowała się moja córeczka Hania. Żeby było jeszcze ciekawiej, od Hani zaraziła się moja żona, później ja i tak w kółko:(
Tydzień temu Madzia znalazła "cytrynową kurację oczyszczającą" i albo ona zadziałała albo wirusy i bakterie znudziła monotonia przebywania w jednym mieszkaniu i same się spakowały i wyprowadziły. WRACAMY DO ZDROWIA!!!

Kilka słów o tej cytrynowej kuracji.
Opiera się ona wyłącznie na piciu soku z cytryn, rano najlepiej na czczo. Kuracja trwa 10 dni i przyznam szczerze mi się podoba. Jestem właśnie na półmetku.
Jak się ją przeprowadza:
Pierwszy dzień: pijemy sok z jednej cytryny.
Drugi dzień: z dwóch cytryn.
Trzeci dzień: z trzech.
Czwarty dzień: z czterech.
Piąty dzień: z pięciu.
I tak do 365 roku;)
żart!
Szóstego dnia pijemy sok też z pięciu cytryn.
Siódmego dnia pijemy już z czterech.
Ósmego dnia pijemy z trzech.
Dziewiątego dnia z dwóch.
Dziesiątego dnia pijemy już tylko sok z jednej cytryny.
Jedenastego cieszymy się zdrowym, oczyszczonym organizmem.

pozdrawiam, nie wiem czy jeszcze dzisiaj ale mam jeszcze wiele do napisania z tego miesiąca, więc będę pisał.